wtorek, 15 stycznia 2013

Prolog


Minął ponad rok… Rok bycia razem, ale jednak osobno. Pamiętam doskonale ten dzień, w którym rozstaliśmy się na dobre. Wielokrotnie stawiano przede mną pytanie dlaczego. Czy on Cię zdradzał? – kolejne zdanie, na które tak naprawdę mogłam nie znać prawdziwej odpowiedzi. A mimo to odpowiadałam, że nie. Sama nie wiem, co mnie wtedy podkusiło do tego, żeby zapakować swoje rzeczy i usunąć się z jego życia. Być może była to właśnie piłka i klub, w którym grał.  Poświęcał jej każdą wolną chwilę, pochłaniała go. Widziałam to na boisku, zresztą nie tylko ja. Dostrzegał to każdy widz, nawet kibic przeciwnej drużyny. Ja odeszłam na boczny tor. Starałam się z tym jednak godzić, ale jak długo mogłam udawać, że wszystko jest w porządku, a ja jestem szczęśliwa. Zdecydowałam się odejść i mimo, że tamtego dnia w jego mieszkaniu nie panowała miła atmosfera, to jednak nie zapłonęłam do niego tą dziwną chwilową nienawiścią. Wiecie co najbardziej mnie wkurzało? Fakt, że nawet po naszym rozstaniu królował na boisku. Był w swojej szczytowej formie, która zdawała się z tygodnia na tydzień wzrastać. Zupełnie jakby spłynęło po nim nasze rozstanie, jakby nie wywarło na nim żadnego wrażenia.

Sama nie wiem, czemu oglądałam tamten mecz ze Stoke. Może to jakieś dziwne przeznaczenie kazało mi usiąść wtedy obok brata i jego kolegów i razem z nimi obejrzeć cudowne show, a może to tęsknota za jego widokiem. Wiedziałam, że będąc w szczytowej formie na pewno zagra. Siedziałam, więc i oglądałam. I dopiero kiedy w 65 minucie Aaron padł na ziemię, zamarłam. Widziałam kapitana drużyny trzymającego się za głowę i kręcącego nią z niedowierzaniem i zarazem przerażeniem. Vermaelen krył swoją twarz w dłoniach…. Nie zauważyłam nawet, kiedy odruchowo zrobiłam to samo, co on. A potem te nosze… Czułam jak dreszcze przerażenia co raz intensywniej zaczynają przebiegać po moim ciele. Czułam też dziwny ból w okolicy klatki piersiowej i już wtedy wiedziałam, że muszę dostać się do niego jak najszybciej. Bez jakiegokolwiek zawahania odrzuciłam na bok dumę. A może zwyczajnie po prostu w tamtym momencie o tym nie myślałam. Chłopak, dla którego moje serce jeszcze wybijało rytm właśnie był znoszony z boiska.
-Cholera! – zaklęłam stojąc w płaszczu i nerwowo patrząc na mojego brata. – Przecież oni grają w Stoke!
Bezradnie osunęłam się w dół  po ścianie. Tak bardzo chciałam być przy nim. Chciałam móc usiąść obok niego, ścisnąć go za rękę i powiedzieć mu, że może na mnie teraz liczyć. Bo przecież mógł. Przecież to w dalszym ciągu był mój Aaron. Ten sam, którego poznałam dwa lata wcześniej: ja jako 15-latka nie zważająca na to, co wypada i on jako 17-latek ze świetlaną przyszłością i nieskazitelnym uśmiechem na twarzy.

Przez całą noc nie mogłam zmrużyć oka, a kiedy tylko Walcott poinformował mnie, że wrócili do Londynu i podał mi nazwę szpitala w jakim przebywa Rambo momentalnie wskoczyłam w jakieś dżinsy i wyszłam z domu. Był luty, a ja byłam niemal nieubrana. Nie  zwracałam uwagi na mróz, po prostu chciałam znaleźć się już w tym szpitalu i zobaczyć go na własne oczy.
-Aaron! – rzuciłam otwierając drzwi,  jednak nie sprawiłam, że na mnie spojrzał.
Zajęłam więc miejsce na tym stołku, który zazwyczaj stoi przy szpitalnych łóżkach i odnalazłam swoją dłonią jego. Ścisnęłam ją lekko i momentalnie poczułam się lepiej. Nie musiał na mnie patrzeć, nie musiał odwzajemniać uścisku. Czułam się lepiej, bo byłam przy nim i lada moment mogłam mu powiedzieć, że wciąż jestem jego przyjaciółką. Że mimo, że nam się nie udało, nadal może na mnie liczyć.
-Nigdy nie zrobiłem połowy tej rzeczy, o których pisała prasa – spojrzał na mnie kątem oka i  mruknął cicho pod nosem.
-Ciii…. – szepnęłam przejeżdżając swoją ręką po jego włosach. – Nie jestem tu po to, żebyś mi się tłumaczył. Chcę tylko, żebyś wiedział, że możesz na mnie liczyć. Jak będziesz czegoś…
-Nie, Lea – westchnął spoglądając na mnie. – Nie chcę Twojej łaski. Nie chcę robić sobie nadziei, że jesteś obok, a później Cię nagle stracić.
-Aaron, przestań – zmarszczyłam lekko czoło.
Poczułam opuszki jego palców na moim czole, a nasze oczy spotkały się na chwilę.
-Nie rób tak, będziesz miała zmarszczki – zaśmiał się cicho.
-Jak się czujesz? – uśmiechnęłam się lekko ponownie łapiąc go za rękę.
-Jak na kogoś kto połamał sobie dwie kości to całkiem nieźle.
Nie spodziewałam się tego, że zrobi mi miejsce na swoim łóżku, a ja z niego skorzystam. Że moment, w którym obejmie mnie ramieniem będzie tym najprzyjemniejszym tamtego dnia. Że to będzie daleki początek czegoś nowego. Czegoś co miało swoją szansę na odrodzenie się.



Miałam co prawda napisać to najpierw całe, a później dodawać, ale będzie jak zwykle inaczej. Trochę brak mi czasu i samo zaparcia na dokończenie tego w pełni. Dodatkowo chce zaznaczyć, że nie będę tu dodawać rozdziałów systematycznie co 2 tygodnie, tydzień lub 3 dni. Traktuje to jako odskocznię. To opowiadanie sprawia, że pisząc je jestem na totalnym luzie. Mam nadzieję, że będzie czymś innym, jeśli Was zawiodę to przykro mi. Jeśli chcecie być powiadamiani to powiedzcie. Wtedy na pewno będę Was informować. Ewentualnie istnieje opcja do dodania mnie do listy czytelniczej i wtedy, nawet nie będę musiałam spamować Was komentarzem o treści " cześć dodałam nowośc na blablabla". Od części z Was pewnie padnie pytanie czemu Aaron? Otóż sekretem nie jest fakt, że nie jest moim ulubionym arsenalowym piłkarzem, ale cóż jak to napisał wczoraj sam Poldi "Shit happens". Ale tak serio to przez obejrzenie Close up u Ramsey naszła mnie jakaś wena i chęć stworzenia czegoś z niczego. A teraz pozdrawiam z ciepłego łóżeczka.

17 komentarzy:

  1. Zapowiada się bardzo ciekawie. Na pewno tu nie raz zajrzę.


    Pozdrawiam N.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie się zaczyna, nie powiem, że nie :)
    To, że czytać będę, to pewnie wiesz :P
    Więc zapewne będę również czekać, aż coś dodasz.
    Btw. Sugerujesz, że możesz kogoś zawieść, really? :)
    Jakoś w to nie wierzę :D

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam do siebie, skoro chcesz być informowana :D, na pierwszy rozdział http://how-much-i-need-you.blogspot.com/ ;)
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  3. Nie będę pytała, dlaczego Aaron, bo to już wiem:) Zresztą, też go lubię, jest naprawdę jednym z najsympatyczniejszych zawodników w ekipie Kanonierów. Wizja jego, jako totalnie poświęcającego się piłce, już wciąga, bo na pewno pokażesz pasję, z jaką ten chłopak biega po boisku. Czekam na więcej:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze: ja tam uwielbiam Aarona, nie wiem jeszcze za co, ale go uwielbiam. Zapewne po kilku odcinkach tego opowiadania moje uwielbienie zamieni się w miłość : )
    Po drugie: nie mam kompletnie żadnego pomysłu na treść tego opowiadania. Niby coś tam świta, ale wydaję mi się, że Twoja koncepcja będzie o wiele lepsza. Z resztą, banalne byłoby, gdyby teraz do siebie wrócili, on poświęcałby jej więcej czasu oraz żyliby długo i szczęśliwie. : >
    Po trzecie: informuj mnie, oczywiście! Chociaż w góry uprzedzam, że przez najbliższe dni, nie będę mogła tutaj zaglądać, z resztą, na każdego innego Twojego bloga również. Ale w wolnych chwilach wszystko nadrobię. :)

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tam wielką fanką Aarona nie jestem, ale jestem Twoją i Twojego pisania :D , więc dodaję Cię do listy czytelniczej i czekam na kolejny odcinek ;)

    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. nie zazdroszczę Aaronowi wypaadku, ale... wrócą z Leą do siebie?
    Informuj mnie!
    Czekam na nowość ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Chciałam skomentować jeszcze około południa, tzn po Twoim cudownym komentarzu u mnie (za który bardzo dziękuję ;*), ale mój internet mnie nie lubi i się ostatnio często rozłącza więc po prostu się poddałam i zdecydowałam,że wrócę tu wieczorem. Przeczytałam sobie jeszcze raz, żeby napisać coś sensownego i myślę sobie, że naprawdę zazdoszczę Ci pomysłów na opowiadania... W każdym masz inną historię, niepowtarzalną no i w większośći są inni piłkarze na każdym blogu... W sensie jako główni bohaterowie :D
    Co do treści... Zdaję sobie sprawę z wagi słów, jakich używamy w rozmowie na codzień z ludźmi jakich znamy. Słowa potrafią pomóc, pocieszyć, uskrzydlić, ale i zranić. I sądzę, że to, że główna bohaterka się rozstała z Aaronem, było właśnie kwestią nieporozumienia. Bo słowa w gazetach nie zawsze są prawdziwe, obie o Tym wiemy :P Kwestia zaufania tez odegrała pewnie swoją rolę, emocje również. Ale z tego uczucia chyba cos zostało, a nawet na pewno, skoro zostali przyjaciółmi (podświadomie pewnie musieli ochłonąć i nie chcieli się tracić na zawsze) i skoro ona pojechała do poszkodowanego Aarona do szpitala.
    Czekam na kolejny odcinek z niecierpliwością i pozdrawiam, ostrożnie, żeby Cię bardziej nie zarazić. #wszyscy kochamy grypę :/

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak bardzo, bardzo ale to bardzo Cię podziwiam. Po pierwsze tej weny, niesamowitych pomysłów na każde z opowiadań, każde z nich jest inne, wyjątkowe. Po drugie tego, że dajesz sobie rade z taką ilością blogów, historii gdy ja nawet z jednego nie potrafię się wywiązać tak jakbym tego chciała ;/
    Twojego autorstwa mogłabym przeczytać wszyyystko, więc mimo, że Aaron nie jest może moim ulubionym Kanonierem to będę śledzić tą historię, to Ci obiecuję ;D
    Mnóstwa weny <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzieeeeewczyno! Wybaczę ci tego Rambo, za którym jakoś zbytnio nie szaleję, skoro będzie Carl! W końcu Carl! Ile ja czekałam na jego postać w jakimś dobrym opowiadaniu. Nie wiem skąd ty bierzesz wenę na tyle wspaniałych opowiadań ale zużywaj jej zapasy nadal. Uwielbiam cię czytać. Czasami tak bywa, że ludzie tęsknią za sobą mimo wszystko, więc pojawiają się w najmniej nieoczekiwanym momencie. Gazety też wzbudzają konflikty. Jestem zaciekawiona jak potoczą się ich dalsze losy. Informuj jak zwykle! <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaczyna się fantastycznie! :) Już nie mogę się doczekać rozdziału 1 :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem ciekawa jak się wszystko potoczy. Ten moment z tą nogą, jejku. Ciekawie, ciekawie. Czekam na następny. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Piękny prolog, który wywarł na mnie bardzo dobre, pozytywne wrażenia. Doskonale wiesz, jak cenię sobie Twoją twórczość, która bezapelacyjnie jest rewelacyjna. Jeśli tylko wena dopisuje, to czego chcieć więcej? Być może kontuzja Aarona zmieni coś w życiu głównej bohaterki, jak i jego samego. Może, ale niekoniecznie. TO wydarzenie może być początkiem czegoś nowego w życiu obojga.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Aaron, Aaron, MÓJ AARON <3
    Ubóstwiam Cię za to, że mój Ramsey jest jednym z głównych bohaterów!
    Prolog jest wspaniały, pamiętam ten mecz.. Aż zakręciła mi się w oku łza, Shawcross idiota!
    Mam nadzieję, że ich relacje znowu się polepszą i uda im się zbudować wprost idealny kontakt.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. Trafiłam tu zupełnie przypadkiem, ale strasznie się cieszę, że będziesz pisać coś nowego.
    Jest Aaron, więc się cieszę ;3
    Możesz informować mnie na too-easy-to-destroyed.blogspot.com ?

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej, witam, nowy rozdział na:
    http://empisze.blogspot.com/2013/01/04-another-day-another-life-another.html

    x) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. AARON <33
    Ten wypadek był straszny :( ale może wróci do swojej byłej.
    Genialny prolog! Zajeebiście piszesz. :) dodałam do obserwowanych blogów, także czekam na kolejny :)
    Pozdrawiam!

    Zapraszam do siebie .
    http://jestes-calym-moim-swiatem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń